Pierwsza samodzielna wspinaczka Weroniki, wystające korzenie i 10 w skali Beauforta na szczycie, czyli Trzydniowiański Wierch – wrzesień 2017

Dzisiaj będzie krótko, zwięźle i na temat. Wędrówkę zaczęliśmy od podejścia z Doliny Chochołowskiej. Tam, dokąd się da, podjechaliśmy kolejką, bo szkoda było tracić czasu, a reszta już oczywiście z buta. Najszybciej, jak tylko było to możliwe, przebiliśmy się przez tłumy turystów, po to, by tuż przed schroniskiem odbić w lewo na czerwony szlak. Niektórzy…

Nocleg w górach, sępy w Kanionie Uvac, rozpruta miska olejowa i opuszczony camping we Fruskiej Gorze, czyli Serbia – magiczne Bałkany 2017, cz. IV

Ostatnie dni naszej podróży spędziliśmy w kraju, do którego już zawsze będziemy wracać jak do domu – w Serbii. Co prawda tych kilka ostatnich dni przysporzyło nam więcej wrażeń, niż moglibyśmy sobie wyobrazić, ale zacznijmy po kolei. Mając w pamięci niezwykłą gościnność, idealną miejscówę i pyszne jedzenie, postanowiliśmy wrócić na Camp Enigma w miejscowości Vranje,…

Pierwszy poważny kryzys, pierwsza awaria samochodu, klasztor z X wieku i jeden dzień na Malediwach, czyli Macedonia – magiczne Bałkany 2017, cz. III

Żeby dostać się do Macedonii, musieliśmy przemierzyć sporą część Albanii, w której to po drodze zjedliśmy zdecydowanie najlepsze i najtańsze owoce morza w naszym życiu. Na camping nad samiutkim jeziorem Ochrydzkim dojechaliśmy późno w nocy, a zatem prędziutko rozłożyliśmy graty, wypiliśmy szybką kawkę z gospodarzem i walnęliśmy się do spania. Nazajutrz usiedliśmy przy stole, co…

Kotor, Agape Farm, jeden dzień w Szkocji i miliardy gwiazd na niebie, czyli Czarnogóra – magiczne Bałkany 2017, cz. II

Z Chorwacji wyskoczyliśmy na jeden dzień do Medziugorie, a stamtąd już prosto do Czarnogóry. Pamiętam, jak wspinaliśmy się serpentynami do góry – niesamowite, w jakim miejscu znajduje się przejście graniczne. Nie zapomnę też dwugodzinnego oczekiwania do budki, bo akurat trwały prace budowlane i panowie strażnicy wymyślili, że będą sobie zbierać paszporty, zanosić je do tych…

Ucieczka znad Worthersee, na nowo rozkochani w Słowenii, pełna wrażeń podróż i szybka zmiana planów w Chorwacji, czyli magiczne Bałkany 2017 cz. I

Nie będę komentować tego, że wlepiam posty cztery miesiące po wyjeździe – po prostu przejdę do pisania. Jak każdy nasz wyjazd, ten również był długo wyczekiwany. Postanowiliśmy wrócić na Bałkany, bo kochamy tamtejszych ludzi, uwielbiamy zażerać się ich pysznym jedzonkiem i sycić oczy bajkowymi widokami; a ponadto kieszeń też nie cierpi w czasie takiego wyjazdu,…

4 dni, 6 szczytów do Korony, pyszne pstrągi i pogodowy kalejdoskop, czyli Ziemia Kłodzka – czerwiec 2017

Ależ to był wyjazd! Krótki, intensywny i dostarczający tylu wrażeń, że muszę wszystko czym prędzej opisać, bo aż trudno to zapamiętać. Na początku warto tylko wspomnieć, iż celem, jaki przyświecał nam przy okazji tego wyjazdu było powiększenie naszej „kolekcji” szczytów do Korony Gór Polski o kolejne cztery. Z racji tego, że trzeba było wziąć pod…

„A państwo wiecie, że tam są łańcuchy? I z takim dzieckiem idziecie?”, czyli Szpiglasowy Wierch lipiec 2016

O Szpiglasowym Wierchu marzyliśmy od dawna. Długo zastanawialiśmy się, czy zdobywać go z dziewczynami. Niby się na necie czyta opisy tras i relacje innych ludzi, ale wiadomo, że każdy odbiera drogę subiektywnie, a zatem dopóki sam się człowiek na własnej skórze nie przekona, to ciężko mieć całkowite wyobrażenie nt. trudności. Pierwszy odcinek był nam znany…

Bo w życiu chodzi o to, żeby być troszeczkę niemożliwym, czyli Bałkany 2016, cz. 4

Bułgarię wspominamy jako kraj dość specyficzny. Drogi makabryczne; średnia prędkość 40 km/h, w dodatku podobno płatne! Piszę, że podobno, bo my nie wykupiliśmy żadnej winietki, ale z tego, co wyczytaliśmy, to gdyby nas złapali, zapłacilibyśmy niezły mandat. Ludzie raczej niesympatyczni i mało otwarci. Jedzenie paskudne! Na wpół surowy i zupełnie niedoprawiony kurczak to już gruba…

Bo w życiu chodzi o to, żeby być troszeczkę niemożliwym, czyli Bałkany 2016, cz. 3

Đavolja Varoš (czyt. dziawolja warosz) – Miasto Diabła, to położony bardzo blisko granicy z Kosovem zespół niezwykle ciekawych form skalnych w kształcie stożków i iglic „przykrytych” mniejszym lub większym kawałkiem skały. Tłukliśmy się tam pół nocy (jako, że na odcinku trzystu kilometrów nie uświadczyliśmy ani pół campingu) przez zabite dechami wiochy, aż w końcu, ok….

Bo w życiu chodzi o to, żeby być troszeczkę niemożliwym, czyli Bałkany 2016, cz. 2

Słońce zaczyna powoli chować się za Górami Dynarskimi, a my stoimy jak wryci, słuchając opowieści przewodnika. Pokazuje nam całą drogę na Maglic, łącznie z krótkim aczkolwiek niemalże pionowym i chyba najbardziej wymagającym odcinkiem szlaku, przekonując, że z takimi dziećmi naprawdę nie powinniśmy tam iść. Czy faktycznie miał rację? Kiedyś się przekonamy. Jednak nie opowieści o…

Bo w życiu chodzi o to, żeby być troszeczkę niemożliwym, czyli Bałkany 2016, cz. 1

Od powrotu z niemalże miesięcznego pobytu na Bałkanach minęło już półtorej miesiąca. Post pojawia się dopiero dziś, gdyż wcześniej, najprościej rzecz ujmując, nie miałam dłuższej chwili, by siąść i w spokoju go napisać. Bez zbędnych wstępów i sztucznego przedłużania zaczynam. Plan był następujący: Bośnia, chwila w Chorwacji, Macedonia i Bułgaria, a do tego trzy szczyty…

W krainie Zlatoroga, turkusowych wód,alpejskich szczytów i bajkowych wodospadów, czyli Słowenia maj 2016

Perła Europy. Tak o niej mówią. Jakiś czas temu zaintrygowało mnie to na tyle, że postanowiłam, iż musimy to sprawdzić. Dzisiaj bezsprzecznie stwierdzamy, że Słowenia to, jak do tej pory, najpiękniejszy kraj, jaki odwiedziliśmy. Przebiła nawet Norwegię… Tym razem wypad był krótki, bo zaledwie czterodniowy, ale w najbliższej przyszłości wracamy tam po więcej! Jako, że…

Kolejne dwa szczyty do KGP,reliktowe sosny i nowy przyjaciel na zawsze, czyli Majówka 2016 – Pieniny i Gorce

Pierwotnie pomysł na majówkę był inny, ale doszliśmy do wniosku, że zamienimy wypady miejscami. W ten oto sposób początkiem maja wybraliśmy się w Pieniny i Gorce, a koniec tegoż wspaniałego miesiąca spędzimy w uroczej Słowenii. Założenie było proste: uparcie realizujemy nasz najświeższy pomysł, czyt.: Korona Gór Polski plus do tego Sokolica, no bo przecież ta…

Fioletowe dywany, tłuuumy turystów i 8 drzazg w ręce, czyli chochołowskie krokusy, kwiecień 2016

Nie powiem, żeby pomysł wyjazdu na krokusy do Chochołowskiej należał do szczególnie oryginalnych, czy nietypowych, jako że WSZYSCY to robią. Jednakowoż, jakkolwiek nie byłoby to oklepane, warto! Naprawdę warto zobaczyć na żywo te fioletowe dywany, jakimi Pani Wiosna przystraja nie tylko samą dolinę, czy Polanę Chochołowską, ale także przydrożne łąki. Niestety, decydując się na tego…

Inaczej niż do tej pory – Praga, Sylwester 2015 w komplecie

Kolejny już nasz stolicowy Sylwester. Piąty. Inny. W każdym tego słowa znaczeniu. Już z założenia miał być inny. Z założenia, bo od początku wiedzieliśmy, że jedziemy z dziewczynami. Nie było nieoczekiwanej zmiany planów, nie było zmiany w rezerwacji. Wszystko było jasne od początku. Jeden nocleg, zwiedzanie tyle o ile, nic na siłę, wrócimy latem 🙂…

5:20 – pierwsi i jedyni na szczycie, czyli Diablak w grudniu 2015

To było czyste szaleństwo. Coś, co chcieliśmy zrobić już od dłuższego czasu, coś o czym marzyliśmy. I zrobiliśmy! Poszliśmy, nie zabiliśmy się i wróciliśmy przeszczęśliwi. Ale zacznijmy od początku. Wschód słońca w górach – ten temat już od dłuższego czasu łaził mi po głowie. A jak coś mi po niej łazi, to w końcu i…

Werci pod namiotem pierwsze nocowanie, ciepluteńka woda oraz latające namioty, stoliki i parasole, czyli Hlucin 2015

Jak to zwykle z upalnymi weekendami bywa, w ten sierpniowy też trzeba było się gdzieś ruszyć. Wiadomo, należymy do tych, dla których góry są najlepszym rozwiązaniem zawsze, wszędzie i na wszystko, ale tym razem zdecydowaliśmy się na wodę. Zrobiliśmy to głównie ze względu na Wercię (Zuzia wciąż jeszcze przebywała u babci), ale sami też mieliśmy…

Powrót na stare szlaki, przecieranie nowych, Szwajcarkowe prycze, ogniska przy gwiazdach, Śnieżka i Wang, czyli Góry Stołowe i Sudety 2015

No i wróciliśmy. Zuza tak pokochała Góry Stołowe i tak cały czas o nich ględziła, że nie mieliśmy innego wyboru – trzeba było znowu tam pojechać. Tym razem pogoda była wymarzona. Nie było ani deszczu, ani zimna, ani mgły. Przywitało nas za to słonko, ciepełko i przejrzyste niebo. Nie byliśmy też sami – wybraliśmy się…

Kąpiel w umywalce, Julią być, pizza za 1 €, sensacje w Mediolanie, jajeczne rewolucje w Bergamo i Wenecja po naszemu, czyli Ciao Italia! 2015

Nadeszła wiosna 2015. Wypadałoby zatem pomyśleć o jakimś wyjeździe. Na pewno gdzieś, gdzie jeszcze nie byliśmy; na pewno gdzieś, gdzie można dojechać autem i na pewno gdzieś w miarę blisko, jako, że Wercia miała zaledwie kilka miesięcy. Wybór padł na włoskie Ledro. Jak się później okazało, ów wybór był niezwykle trafny. Wybraliśmy maj. Przed sezonem,…

Ciąża, grad, psia kupa na palcu, Trójmiasto i Hel, czyli Bałtyk 2014

Lipiec 2014 – tym razem nasze plany wyjazdowe zakręciły się wokół Polski. A czemu by nie?! Przecież mieszkamy w naprawdę pięknym kraju, który ma wiele do zaoferowania. Może i nie jest egzotyczny, być może nie jest krajem oznaczanym przez ludzi na całym świecie jako „miejsce do odwiedzenia przed śmiercią”, ale zdecydowanie wart jest bliższego poznania….

Z Wercią w brzuszku świętujemy Majówkę 2014 – Kozia Góra

Ja w szóstym miesiącu ciąży. Zuza jeszcze z widocznymi plamkami po niedawno przebytej ospie. My wszyscy w trakcie remontu i przeprowadzki do większego mieszkania, a tu majówka za pasem. I jeszcze ta pogoda… Cud, miód i maliny! Kozia Góra zawsze brzmi dobrze. Lubimy ją i już. Chcieliśmy, żeby Werusia też ją polubiła. Co z tego,…

Spontan z dnia na dzień, nieświadomi że już we czwórkę i fajerwerki na dachu, czyli Sylwester w Wiedniu 2013

Wiedeński Sylwester był spontanem w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Początkowo plany wyjazdowe były zupełnie inne, ale nie dość, że w Wigilię Zuzka miała zapalenie ucha i wylądowaliśmy na pogotowiu, to jeszcze osoba, która pierwotnie zdeklarowała się zostać z małą tych kilka dni, w ostatniej chwili jednak zmieniła zdanie… Cóż, życie 😉 Daliśmy radę mimo to.